piątek, 14 października 2011

28.09.11 Ankara – Mersıfon


 Opuszcamy Ankare kierunek Trabzon – konsulat ıranski. O poranku, Alev podwozi nas na stacje benzynowa za mistem. Po niespelna 2 min. Zatrzymuje sie ciezarowka, ktorej kierowca zaprasza nas na wspolny posilek. Odczuwajac jeszcze poranne sniadanie raczymy sie tylko deserem – baklava – tureckiem przysmakiem ociekajacym cukrem i tluszczem...
jedziemy na polnoc, klimat zmienia sie sie na coraz bardziej jesienny. W drodze podziwiamy mijany krajobraz doprawiony stoiskami z kavunem – czyli tureckimi melonami. Przez chwile oboje czjemy sie jakbysmy byli w raju. Nasz kierowca zatrzymuje sie by zrobic zapasy na droge, po czym jedziemy dalej w strone Morza czarnego. W rozmowie dowiadujemy sie, ze İşsam jedzie as do Turkmenistanu. Z
melonowy raj
Wielka przyjemnoscia towarzyszylibysmy mu w tej podrozy, jednak wszystko ma swoj czas...najpierw musimy uzyskac iranskie wizy. Zachodzace slonce ukazuje nam wielka polac jeziora na poboczu, gdzie postanawiamy spedzic dzisiejsza noc. Zegnamy sie z naszym kierowca, ktory rowniez chetnie by z nami zostal. W objeciach nocy zasypiamy z nadzieja na kapıel w orzezwiajacych wodach jeziora o poranku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz