wtorek, 20 marca 2012

16.11.2011. Ostatnie chwile..."Khoda hafez" Iranie



Mając jeszcze pieniądze podarowane nam przez biznesmenów, postanawiamy dorzucić trochę z naszej kieszeni i zakosztować komfortu irańskich autobusów, o których niemało słyszeliśmy. Kupujemy więc bilet VIP na nocny autobus do Shiraz, z kąd dzień później mamy wylot do Indii. Autobus faktycznie okazuje się być bardzo komfortowy, dając poczucie bycia Very Important PersonJ (zdjęcia niestety przepadły wraz ze skradzionym aparatem :( więc obraz pozostawiamy wyobraźni) 

Lądujemy w mieście o szóstej nad ranem. Bierzemy taksówkę, która dowozi nas do mieszkania naszych ostatnich już w Iranie gospodarzy – Narges i Rahula. Odsypiamy jeszcze przez chwilę spędzoną w drodze noc, po czym wyruszamy na miasto, by zobaczyć to czego nie udało nam się uchwycić za pierwszym razem - Narenjestan e Ghavam XIXwieczny tradycyjny dom Shiraz. Choć słowo dom nie zupełnie pasuje do tego budynku... 
W pałacu na chwilę przenosimy się w czasie, wcielając się w role XIXwiecznych dostojników...


Popołudnie kończymy spotkaniem z naszym przyjacielem z Teheranu – Abbasem, który właśnie przebywał w Shiraz. Nie odpuszczamy sobie podwójnej porcji wspaniałych irańskich lodów, które pieszczą nasze podniebienia, obdarowując niezapomnianą rozkoszą...  
Wieczorem spotykamy się z Narges i Rahulem, którzy postanawiają ukazać nam nieco inną twarz Iranu. Poddajemy się naszym gospodarzom, którzy zabierają nas do czegoś na kształt centrum handlowego. Błądząc korytarzami budynku, mijamy wiele pięknych, wystrojonych i roztaczających słodkie, perfumiczne zapachy młodych postaci, skupionych w grupkach zazwyczaj o tej samej płci. Jak się dowiadujemy „galerie handlowe” sa często punktem spotkań nastolatków, którzy szukają zatłoczonych miejsc, by między zgiełkiem i bezosobową przestrzenią odnaleźć spojrzenie, skraść uśmiech, wymienić numer telefonu z potencjalną miłością swojego życia...
Rano budzimy się wcześnie, by zdąrzyć na samolot. Niestety, jak zwykle czas rozciągając nasze działanie (albo my rozciągając nasze działanie w czasie) sprawia, że pędzimy na lotnisko z duszą na ramieniu. Ufff, dojechaliśmy o czasie. Żegnając ten wspaniały kraj spoglądamy po raz ostatni na podobiznę pana KhameiniEgo i widniejący pod nim prowakacyjny napis: "Down with Israel!"
Wsiadamy do samolotu podekscytowani czekającą nas zmianą, rozbudzeni jednocześnie wspaniałymi obrazami świata, który zostawiamy za sobą...
     






2 komentarze:

  1. Piękne szaty...wyglądacie rewelacyjnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a niby nie szata zdobi człowieka ;) na pewno jednak wraz z szatą może zmienić się odbiór rzeczywistości ...

      Usuń