środa, 21 września 2011

15. 09. 11 Turcja

O poranku wyruszamy na droge, by po chwili rozgosci sie w greckiej ciezarowce jadacej do Bulgarii. Grecki kierowca plynnie mowiacy po niemiecku wyjasnia nam nieco sytuacje w Grecji, jak i (jako patriota) szczegoly konfliktu z Macedonia. Dla niewtajemniczonych po krotce wyjasniamy.
 Jak wszystkim wiadomo za czasow Aleksandra Macedonskiego imperium Greckie rozciagalo sie na rozleglym obszarze, zahaczajac m.in. o Balkany. Kraina geograficzna nazwana od imienia wladcy Macedonia, znajdowala sie na terenie zajmowanym po czesci przez dzisiejsza Grecje, po czesci przez mlode panstwo, ktore wlasnie od regionu zaczerpnelo swoja nazwe - Macedonia.  Ten fakt spedza sen z powiek Grekom, nie mogocym wybaczyc Macedonczykom podszywania sie pod ich historie i okradania ich z najwiekszego bohatera narodowego - Aleksandra Macedonskiego. Dla nich Macedonia to Grecja, a nie zadne slowianskie panstwo na Balkanach. To sprawia, ze sasiadujace ze soba panstwa nie zyja ze soba w najlepszych stosunkach, jest to tez jedena z przeszkod wstapienia Macedonii do UE.
Kierowca opowiadal nam rowniez, o wojnie domowej w Grecji, toczacej sie po drugiej wojnie swiatowej, w ktorej to jego ojciec walczyl przeciwko wlasnemu bratu. Ludzie chca o tym zapomniec i on tez...
Granica z Bulgaria okazuje sie najdluzsza, jaka do tej pory pokonywalismy pieszo. Tuz po przejsciu za Greckie bramki, nie widzac dalszych punktow, postanowilismy probowac szczescia i zatrzymac jakis samochod w strone Turcji. Po 20 min. postanawiamy przejsc kawalek dalej i zobaczyc co jest za zakretem, okazuje sie, ze lapalismy stopa w strefie granicznej. Na horyzoncie ukazala sie powiewajaca flaga Bulgarii i brakujacy element przejscia granicznego. Dopelniamy formalnosci paszportowych i wychodzimy na droge, ktora powinna byc glownym tranzytem do Turcji.
Po chwili stwierdzamy, ze cos jest nie tak, gdyby bowiem byla to droga laczaca dwa kontynenty, nie moglibysmy wytrzymac ryku pedzacych ciezarowek, a tu jak makiem zasial...mijaja nas tylko nieliczne samochody osobowe i lokalne pojazdy.
30 min pozniej zatrzymuje sie samochod, ktorego kierowaca odkrywa przed nami tajemnice zaginionej drogi. Okazuje sie, ze tranzyt biegnie kilka kilometrow dalej na polnocy. Stajac na wlasciwej trasie, zatrzymujemy pierwsza przejezdzajaca ciezarowke, jedziemy do granicy Tureckiej.
Tam podchodzimy do okienka, dajemy paszporty i slyszymy: problem. Na posterunku wyjasnia sie sytuacja, by przejechac musimy zplacic jeszcze 90 euro. Majac w perspektywie poranna rozprawe bez wahania wymieniamy pieniadze i wplacamy nalezna kwote. Co za zdzierstwo!!!
W koncu naprawde sie udalo, ziemia obiecana stoi przed nami otworem!

:ziemia obiecana:

Odczuwamy radosc, ze znow bedziemy mogli podrozowac po tym niezwyklym kraju. Tuz za granica, po chwili rozmowy z taksowkarzem, zalatwia nam on kierowce, ktory zawiezie nas prosto do Istanbulu. Oner pracuje w firmie wynajmujacej samochody i ma depresje. Nie jest odporny na stres, jak i na zycie w miescie takim jak Istanbul - glosnym, nieprwdopodobnie zatloczonym, monstrualnym (nieoficjalnie 20mln mieszkancow). Tu w korkach spedza sie godziny, samochody maja wypadki, a on ma problemy. Musi pracowac duzo, zeby zarobic na chwilowy relaks i odpoczynek (w najdrozszej, poludniowej czesci Turcji). I tak bledne kolo sie zamyka. Wysilek, stres --> odpoczynek, by nabrac sil do pracy. Nic jednak nie przynosi mu szczescia, nie wspominajac o spokoju. Daleko od korzeni swojej kultury, kraju, ludzi, przede wszystkim samego siebie...mowi, ze umiera, duchowa smierc za zycia, choroba cywilizacyjna...
Podroz z nami daje mu chwile wytchnienia, zwlaszcza, kiedy Stef siada za kolkiem jego wozu. Szybki samochod sprawia, ze wczesniej niz pozniej ladujemy w korkach na obwodnicy Istanbulu. Do metropolii wjezdzamy ok 22:00, choc jest ciemno, miasto lsni, mieni sie, tysiacami swiatel, robiac na nas niesamowite wrazenie. Istanbul wydaje sie byc wielkim organizmem, ktorego komorkami sa gesto, jakby jedna na drugim, poukladane komorki domow, 4pasmowe drogi dojazdowe, mosty, wiadukty, tunele i miliony samochodow poruszajacych sie w gestwinie spalin i ryku klaksonow. Oner podwozi nas pod same drzwi Emilie - Francuzki mieszkajacej w Istanbule, u ktorej mamy sie zatrzymac. Mieska ona w samym centrum miasta, w starej kamienicy tuz przy Taksim Square. Noca zycie tetni tu niebywala moca i intensywnoscia, my jednak zmeczenia podroza zapadamy w twardy sen.

:drogi Istanbule!:

3 komentarze: