wtorek, 1 listopada 2011

03.10.11. Trabzon II




.:na wodach Morza Czarnego:.
O poranku Fatma ı Bayram uraczyli nas pozegnalnym sniadaniem, dodatkowo Fatma obdarowala mnie zrobionymi tego samego poranka welnianymi kapciami i pamiatkowym zdjeciem rodzinnym dlugo dziekujac za odwiedziny...gdy to my jej tyle zawdzieczalismy...brak mi slow na opisanie tych uczuc... to byla serdecznosc prosto z serca...
Wrocilismy do Trabzonu. Tak jak poprzednio plecaki zostawilismy w piekarni, gdzie widzac jak mecze sie z wiazaniem chustki na glowie pewna kobieta zaproponowala mi pomoc i to profesjonalna, bo byla fryzjerka!
.:profesjonalna chustka:.
Z w pelni muzulmanskim imagem stawilismy sie w iranskim konsulacie. Po chwili czekania wreczono nam nasze paszporty z wizami! Szczescie niestety szybko przerodzilo sie w rozczarowanie, bo dostalismy tylko 20 dni w Iranie. Mysli pelne obaw, o to czy w tak krotkim czasie uda nam sie dostac wizy do Pakistanu i Indii, o ktore bedziemy aplikowac w Teheranie. Coz life is life... ale trudno o tym nie myslec... udajemy sie w strone miejskiej biblioteki z nadzieja na darmowy internet i mozliwosc wykonania juz kilku krokow w sprawie tych wiz. Taaa, swiat jest pelen niespodzianek- wita nas tam klawiatura 'F', co znaczy,ze kazda litera jest w innym miejscu, niz przywyklismy...Wieczorem umawiamy sie z poznanymi w piatek na ulicy studentami stajac sie ich goscmi przez dwa dni.
.:czi kofte - mimo wygladu 100% vegetarianska:.



.:w Tavle gra sie na kazdym rogu Turcji:.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz