sobota, 10 grudnia 2011

12.10.11 Wizy – cz.2. i wstep do irankiej rzeczywistosci...


Ponownie wyruszamy szlakiem wiz. Wiedzac, ze w ambasadzie Indii nie bedziemy musieli zostawiac paszportow, a pakistanska jest otwarta do godz. 16.00, najpierw odwiedzamy indyjska placowke. Dopelniamy formalnosci i oplacamy rozpatrzenie wnioskow. Mamy wrocic za tydzien. Zadowoleni ruszamy wiec do ambasady pakistanskiej i tu niespodzianka, bowiem pierwsze co napotykamy, to wielki zelazny plot, za ktorym ukryte sa drzwi do urzedu. Nie ma dzwonka, ani ludzi. Po ok. 15 min. pustki pojawia sie pracownik ambasady. Tlumaczymy mu sprawe i slyszymy klasyczne. “No visa”. Poza tym przyszlismy za pozno (byla godz.12.00!!)gdyz, choc pracuja do 16.00, wnioski wizowe przyjmuja tylko do 11.00. Co wiecej, wrocic mozemy dopiero w sobote rano, bo czwartek i piatek to tutejszy weekend i ambasada jest zamknieta…. aaaaa….jestesmy zdruzgotani…czujemy jak czas przecieka nam miedzy palcami, a nic jeszcze nie udalao sie zalatwic. Iran jest pelen niespodzianek, maja rok 1390, 20. lipca oraz weekend w czwartek i piatek. Jak spiewalo Male Wu Wu: “wszystko na opak, wszystko nie tak, jak rak na wspak i sensu brak…” No cöz. Powoli musimy przyzwyczaic sie do nowej rzeczywistosci.

Tymczasem ruszamy na umöwione w parku spotkanie z naszym nowym przyjacielem Hosejnem. Siedzimy na zielonym dywanie wsluchujac sie w dzwieki setaru, ktorego struny lagodnie pieszczone przez palce Hosego, wypelniaja przestrzen spokojem. To niezwykly instrument. Ma tylko cztery struny (dwie o takim samym brzmieniu, czyli tak jakby trzy = SET) a mozna wygrac na nim niezwykle melodie. Rozmawiamy z Hosejnem o sytuacji w Iranie. Opowiada nam o “zielonej rewolucji”. To glosna sprawa sprzed ok. trzech lat. Uwczesny rzad sfingowal wybory, robiac z lidera ludu wielkiego przegranego. Napiecie bylo za duze. Bomba wybuchla... Ulicami Teheranu splynela krew. Zginelo tysiace osöb. Wiekszosc z nich to byli mlodzi ludzie. Rewolta upadla. Rzad przejal kontrole, wzmocnil straze, wprowadzil nowy - stary rezim. Panstwo policyjne...
Ludziom jest ciezko w Iranie gdyz wiedza, jaka iluzja sa mamieni. Ich kraj to bogate panstwo. Wiele zlöz naturalnych – przede wszystkim ropa; wiele bogactw na eksport (iran to glöwny dostawca szafranu i pistacji do Europy). Niestety ludzie tego nie odczuwaja, nie doswiadczaja. Rzad jest skorumpowany i trzyma reke na pulsie by sakwy byly wiecznie zapelnione zlotem...
Wyplywa takze temat migracji. Wiele mlodych ludzi chcialoby wyjechac z Iranu za granice. Glöwnie na studia, a potem...Hosejn jest jednym z nich.
Siedzimy tak dobra chwile, delektujac sie wspolnym towarzystwem.

 
Wieczorem spotykamy sie jeszcze z cörka naszych gospodarzy i jej przyjaciölkami. Tu kolejna historia. Mlode dziewczyny z pewnoscia w glosie opowiadaja jaki to barbarzynski jest naröd arabski; ze to polglöwki nie majace wlasnego dorobku kulturowego, nie tak jak Iran! Ze najechali ich wspanialy kraj i nakazali czcic Allaha jako swojego Boga. Ze nie maja nic do zaprezentowania swiatu (czy ktos kiedys slyszal o arabskich poetach?). Prowokacyjnie zadaje mlodym dziewczyna pytania, by unaocznic ich fanatyczno – nacjonalistyczna wizje swita. Widze czym sa karmieni w szkolach i w domach rodzinnych. Wyobrazam ich sobie za pare lat: zblazowanych, wszystkowiedzacych, iranska boheme plawiaca sie w swej doskonalosci...moze nie potrzebnie -  w koncu nie mnie oceniac...
Tego wieczoru po raz pierwszy probujemy jednej ze wspanialosci iranskiej ziemi – 'FALUDE' – specyficznych lodow, jakby zamrozonego, chinskiego makaronu skapanego w rozanej wodzie... Wow! Czegos takiego nie mozna nie pokochac. Dzieki tym lodom uswiadamiam sobie ubogosc mojego ziemskiego doswidczenia.
#Wracamy do domu. Ana dzieli sie swoimi spostrzerzeniami na temat wygladu iranskich dziewczat. Chusty ledwo zarzucone na glowe, kontrastuja z pozakrywanymi CZADOREM calymi sylwetkami kobiet; przejaskrawione od makijarzu twarze; pozaklejane plastrami nosy (w Iranie jedyne co kobiety maja do zaprezentowania swiatu to twarz. Z tego powodu tak popularne, chetne i modne sa operacje nosow)...
Na chwile Ani wciela sie w typowa, wierzaca iranke, oblekakajac swe cialo czadorem, parodiujac zaobserwowane na ulicy zycie kobiet. Teraz sie smiejemy, ale wiemy ze dla nich rzeczywistosc nie jest wcale do smiechu. Niemal trzydziestostopniowy upal, a cialo zakryte czarna, czesto nieoddychajaca tkanina, wola o odrobine powietrza, odrobine slonca, zyciodajnej energii niebios...
Tego wieczoru dzieki Hamidowi dowiadujemy sie rowniez wielu ciekawostek dotyczacych iranskiej rzeczywistosci. Glownie temat polityczny – temat wolnosci. W tym kraju jest tak, ze niby rzad, wolne wybory i prezydent, ale…glowna osoba trzymajaca wladze jest jedna, najwazniejsza w religijnym panstwie postac Immama Aliego Khameneiego. – Suprime lider of IranJ
Generalnie iranski krajobraz, gdzieby okiem nie siegnac, oferuje obrazy dwoch podobizn: bylego i obecnego lidera kraju – samozwanczych Immamow, czyli przywodcow religijnych islamu. Ten pierwszy to bardzo powazny jegomosc z dluga broad, krzczastymi brwiami i srogim spojrzeniem. Drugi natomiast, rowniez posiada dluga siwa brode, lecz w kacikach jego ust widoczny jest dobrotliwy usmieszek. Dziele sie moimi spostrzezeniami z Hamidem, ktory uswiadamia mnie, ze moze i tak wyglada, ale wlasnie z tym usmieszkiem na twarzy nie omieszkalby obciac glowy swojemu wrogowi…
Dzieki Hamidowi dowiadujemy sie rowniez o roznorodnosci jego kraju, jak i o wielu wspanialych miejscach wartych odwiedzenia. Smakujemy rowniez piekna iranskiej poezji.

.:rozkoszne falude:.
 
.:ale CZADor:.


.:ojcowie narodu:.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz