.:rajska plaża?:. |
Wysiadamy z pociągu. Jest ósma wieczorem.
Ciemno i nie bardzo wiadomo w którą strone się udać. Pytam na stacji o
połączenia do Pernem. Niestety wszystkie pociągi już odjechały. Idziemy więc
spróbować szczęścia z autobusem. Wychodzimy na drogę i jak inni stojący na
poboczu, czekamy. Po chwili podchodzi do nas młody hindus. Proponuje dzieloną
rikszę do następnej miejscowości. Mówi, że nie wiadomo, czy autobus jeszcze
dziesiaj przyjedzie. Idąc za impulsem godzimy się na jego propozycję i po
niespełna godzinie jesteśmy w kolejnej miejscowości. Wysiadamy z rikszy,
idziemy na dworzec by zapytać o najbliższy autobus do Arambol: „Jutro” –
wsłuchuję się z niedowierzaniem w uzyskaną odpowiedź. Pozostaje nam więc tylko
riksza, albo mini bus. Obie opcje wydają się byc mocno zawyżone cenowo, jako że
kierowcy nabijają sobie taryfe nocną. Nie mamy jednak wyjścia. Olek na nas
czeka, poza tym co mielibyśmy robić w tym miasteczku. Wraz z poznanym w pociągu
Finem. Kontunuujemy naszą podróż do Arambol. Tam nasze drogi się rozchodzą,
jego w kierunku plaży, a nasza...no właśnie. Na zegarku prawie 23-cia i nie
bardzo zapowiada się, by ktokolwiek jechał w naszym kierunku, a nawet jeśli to
bynajmniej nie za rozsądną cenę. Dzwonie do Olka, który po 20 min. zjawia się
wraz z żoną - Anastazją, by zabrać nas na swoich motorach do domu. Motory to
jedyny, słuszny i uniwersalny (bo tani) środek transportu na Goa. Wszyscy tu
przemieszczają się włśnie za ich pomocą.
Goa to najmniejszy stan ze wszystkich w
Indiach. Jego pokolonialna architektura, plaże i ilość plażowych barów, od lat
przyciągają turystów. Okupowany w znacznej części przez Rosjan (dowiedzieliśmy
się od naszego przyjaciela, że są dwa powody ku temu: 1.tanie loty, które
rosyjskie linie oferują swym obywatelom, 2.tania zabawa) oferuje swym gościom
plaże (bynajmniej nie rajskie), morze i bary, które porastają niemal całe
wybrzeże.
Zaszywamy się na parę dni u naszego
przyjaciela na wsi. Tam regenerujemy siły: plażujemy, wypiekamy chleba,
zajadamy pieczone przez Anastazję ciasta i sterty kupowanych na targu owoców, odwiedzamy
święte drzewa – Banian...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz